Odpowiednie nastawienie jest kluczem do wszystkiego co robimy, co chcemy zrobić i co zrobiliśmy. Osiemdziesiąt procent to bardzo dużo i warto w nie zainwestować.
Tysiące razy obserwowałam w swoim życiu i w życiu moich bliskich bezpośrednie działanie odpowiedniego nastawienia. Innymi słowy - właściwego nastroju na zabieranie się do robienia czegokolwiek.
Są dwa wyjścia w sytuacji, kiedy musimy coś zrobić, ale nie jest to czynność która nas uskrzydla - wręcz przeciwnie, na samą myśl jesteśmy potwornie zmęczeni.
Jeżeli jest to możliwe, przesuńmy wykonanie na inny termin. Zdarza się, że w danym momencie, dniu, okresie "nie mamy do czegoś głowy". Kilka chwil, godzin, dni później czujemy się jakoś bardziej wewnętrznie zmotywowani i wykonanie przychodzi z niesamowitą łatwością.
Z pewnością każdy wielokrotnie doświadczał tego stanu i warto go zauważać, gdy rzeczy nie należą do kategorii "nie cierpiące zwłoki". To jest pozytywny wymiar odkładania spraw na później. Nie wierzcie tym, którzy uczą, że wszelkie odkładanie jest oznaką lenistwa, braku integracji czy odpowiedzialności. Róbcie rzeczy wtedy kiedy macie na nie autentyczną ochotę, gdy coś was inspiruje.
Druga metoda to wytworzenie w sobie pozytywnego nastawienia kiedy coś musi być zrobione "na wczoraj". Jak się do tego zabrać? W dalszym ciągu rozważyłabym możliwość odłożenia sprawy, nawet na kilka chwil. Nie jesteśmy niewolnikami systemu i nie pozwalajmy sobie na to. Jeżeli coś nie będzie zrobione na tip-top, to świat się zawali? Nie.
Oczywiście nasze dobre samopoczucie często wynika z dobrze załatwionych spraw i spraw załatwionych na czas. Dlatego te kilka chwil poświęcić można na kilka świadomych myśli, powiedzmy:
"Jak byłoby fajnie gdyby ta praca, którą mam wykonać przyniosła mi szczęście i zadowolenie. Jak byłoby fajnie gdyby wszystko poszło sprawnie, a nawet super-przyjemnie. Myślę, że to jest możliwe. Mogę spojrzeć na to zadanie z innej perspektywy. Zapewne są ludzie, którzy lubią to robić; jak oni się czują? Byłoby świetnie wykonać to zadanie z takim właściwym nastawieniem. Może dramatyzuję za bardzo... To właściwie jest proste i może mi przynieść sporą dawkę satysfakcji. Sprawdzam swoje umiejętności. Bawię się tym zadaniem. Yhm. Przyjemnie będzie to zrobić. Może nawet będzie bardziej fajnie niż przypuszczam. Może pojawią się jakieś nieprzewidywalne przyjemne konsekwencje. Wewnętrzne zadowolenie, może nawet pochwała, szczere uznanie ze strony innych. Och tak, życzyłbym sobie wdzięczności, zauważenia i docenienia mojej pracy. Już widzę, czuję, że to jest możliwe. Ależ będę się cieszył/a ze zrobienia tego. Z pewnością szybciej to załatwię niż sobie wyobrażam. I jeszcze się będe dobrze bawił/a. A co, nie wolno mi? Będzie ekstra."
Takie "abstrahowanie", wewnętrzny monolog może być pozytywnym narzędziem w kryzysowych sytuacjach. Weźmy przykładowo inną sytuacje - kiedy musimy gdzieś się pojawić i kompletnie nie mamy na to ochoty, lub gorzej, podszyci jesteśmy obawą lub strachem. Metoda wewnętrznego zbagatelizowania sprawy często przynosi nowe pokłady energii, optymizmu i odwagi.
"Ech, nie będzie tak źle, nie zjedzą mnie. Daj sobie spokój z takim przejmowaniem się, może okazać się, że będzie interesująco. Może wyniosę coś ciekawego i nowego z tej sytuacji. Może się zakocham, poznam fajnych ludzi. Albo atmosfera okaże się tak świetna, że w ogóle to całe moje nieprzyjemne nastawienie okaże się pyłkiem i prochem. A nawet jeśli nie zapowiada się tak, to ja mogę znaleźć w sobie takie pokłady wewnętrznej pewności i lekkości, że nic nie będzie w stanie poruszyć mojego spokoju. Ludzie są tylko ludźmi. Każdy ma swoje za uszami, ale każdy ma też masę świetnych cech. Heh, okaże się po wszystkim, że było rewelacyjnie i żałował(a)bym, że nie poszedłem."
Nie zabierajmy się do czegoś, jeśli nie sprawia nam to choć odrobiny przyjemności. Bo z odpowiednim nastawieniem wszystko staje się zadziwiająco łatwe lub pojawiają się nagle pozytywne rozwiązania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz